Ninja
- Jeszcze tysiąc pompek. - oznajmiłem znużonym głosem. - I możemy pomyśleć o śniadaniu.
Zerwałem moją trenerkę wczesnym rankiem, aby zapewnić jej odpowiednią dawkę ćwiczeń. Zaczynając podróż postanowiła zmienić swoje dotychczasowe, luksusowe życie na prawdziwy surwiwal. Musiała się liczyć z konsekwencjami jakimi były wczesne pobudki czy solidna porcja ruchu. Laura należy do upartych osób, więc użyłem ostrych dział, aby zedrzeć ją z łóżka. Mianowicie rzuciłem w nią Bąbelkami zapewniając dodatkowo poranny prysznic. Później przeszliśmy do intensywnych ćwiczeń. Moja trenerka ma dość kiepską kondycję spowodowaną prawdopodobnie lekką nadwagą. Podczas wykonywania prostych zadań szybko się męczyła oraz dyszała jakby chciała wypluć płuca. Wykonywała właśnie pompki z wielką determinacją. Aby zapewnić jej motywację położyłem się na plecach trenerki. Dziewczyna nie była zbytnio zachwycona moim pomysłem, ale w przyszłości będzie mi za to dziękować. Po śniadaniu ona może mnie pomęczyć.
- Dwanaście. - powiedziałem znudzony. Nagle poczułem drżenie rąk trenerki. Nastolatka padła na ziemię z wycieńczenia.
Chciałem ją zmusić do większego wysiłku, ale widząc ogromne zmęczenie na twarzy Laury dałem jej spokój. Muszę zaplanować serię ćwiczeń odpowiednich do możliwości dziewczyny. Z czasem będę dodawał coraz bardziej wymagające zadania. Nastolatka widocznie odetchnęła, kiedy pokazałem łapką Centrum Pokemon.
- Ninja. - wysapała. - Niezły trening mi zapewniłeś. Po solidnym śniadaniu czeka cię podobna seria ćwiczeń. Musimy nabrać wprawy oraz opracować taktykę przed walką o odznakę w sali w Santalune.
- Pewnie. - ucieszyłem się. - Z przyjemnością skopię tyłki rywalom.
- Przydałoby się też porozglądać za kolejnym towarzyszem. - oznajmiła. Wskoczyłem jej na ramię, kiedy wstała z ziemi i strzepała z siebie trawę. Popatrzyłem na nią wzrokiem prawdziwego ninja. Nie potrzebowaliśmy w zespole żadnego dodatkowego Pokemona. Z łatwością pokonam wszystkich przeciwników, z którymi przyjdzie mi się zmierzyć bez pomocy głupiutkiego, złapanego sierściucha. Całkowicie wystarczę w drużynie Laury. Stanowimy niezły duet od kiedy młoda poświęciła się, żeby mnie uratować. Ten moment zapamiętam do końca życia. Obiecałem sobie wtedy, że będę ją bronił do ostatniej kropli krwi.
Centrum Pokemon było spokojnym miejscem. Za blatem siedziała uśmiechnięta pielęgniarka z różowymi włosami. Obok niej kręcił się dziwny Pokemon będący jej pomocnikiem. Kobieta witała uprzejmie wszystkich trenerów, którzy wynajęli w u niej pokoje i zapraszała do małej stołówki na śniadanie.
Laura wzięła dwie kanapki z dziwnym, białym serkiem i zielonym zielskiem oraz zielony płyn w szklance. Dla mnie niosła świeżą karmę w misce. Ze znudzeniem obserwowałem innych trenerów szukając odpowiedniego przeciwnika. Wszyscy wyglądali na frajerów.
- Smacznego. - powiedziała z uśmiechem na twarzy stawiając przede mną śniadanie. - Musisz dużo zjeść, aby mieć siłę na trening.
Kiwnąłem głową na znak zgody. Zacząłem zjadać przepyszną karmę, kiedy moją uwagę przykuł pewien chłopak zerkający na Laurę. W końcu odważył się i ruszył w stronę naszego stolika z posiłkiem.
- Można? - zapytał uśmiechając się do nastolatki.
- Tak. - odparła nie przejmując się zbytnio obecnością chłopaka. Odetchnąłem z ulgą i wróciłem do przerwanej czynności, czyli jedzenia posiłku.
- Gdzie moje maniery. - chciał zwrócić uwagę mojej trenerki. - Jestem Joe Morgan. Pochodzę z miasta Santalune.
Ostatnim szczegółem zainteresował dziewczynę.
- Laura Sycamore z miasta Lumoise. - przedstawiła się.
- Jesteś spokrewniona ze słynnym profesorem od Mega Ewolucji. - zdziwił się. - Bardzo miło cię poznać.
Chwycił rękę nastolatki i bez żadnego uprzedzenia obślinił jej całą dłoń. Co za ohydny typek.
- Ciebie również miło poznać. - powiedziała troszeczkę zmieszana całą sytuacją. - Moim celem jest sala w Santalune. Trudno tam zdobyć odznakę?
- Tą salę zostawiłem sobie na koniec podróży - oznajmiłem. - Będzie ona moją przepustką do wejścia do Ligi Kalos.
Prędzej wypiję ten zielony płyn niż ten frajer zdobędzie pierwszą odznakę.
- Viola jest trudnym przeciwnikiem. - wyznał. - Specjalizuję się w typie robaczym.
Sięgnąłem po szklankę z zielonym napojem. Trenerka z uwaga słuchała co mówi ten dupek. Nie wiedziałem co ona w nim widzi. Miał pryszczaty, krzywy ryj z paskudnymi dużymi zębami. Brązowe włosy były w całkowitym nieładzie jakby wpadł pod tą dziwną maszynę co skraca trawę. Oczy miał wyłupiaste w kolorze zgniłej zieleni. Nos krzywy z dziwnym garbem. Ciało jego było paczykowate z podłużnymi kończynami. Miał na sobie bluzkę z krótkim rękawem i czarne spodenki. Nadaje się świetnie na znak drogowy. Taki koleś załapie się na marne dwa na dziesięć.
Uważałem moją trenerkę za bardzo piękną dziewczynę. Miała krótkie, brązowe włosy, delikatną, jasną cerę oraz duże, zielone oczy. Twarz pokryła dziwnymi maściami sprawiającymi wrażenie jeszcze piękniejszej. Na szczęścia nie dała sobie tak dużo jak jedna blacha siedząca naprzeciwko naszego stolika. Tamta laska wyglądała jakby walnęła mocno w stół z tymi kremami upiększającymi i startowała w konkursie na clowna do cyrku. Moja trenerka nawet bez tych świństw wyglądała na najpiękniejszą dziewczynę na świecie. Nie należała do chudych i wysportowanych modelek, ale urok osobisty dużo jej dawał. Dowodem na to było spojrzenie tego zjeba na dekolt dziewczyny. Nie mogłem znieść takiego traktowania przez krzywego dupka, który powinien słuchać nastolatki. Wziąłem łyk soku i wyplułem go na chłopaka. Napój był cudowny w smaku.
- Ohyda. - zerwał się gwałtownie z krzesła. Zwrócił uwagę wszystkich siedzących w jadalni. Sok powoli spływał mu po żółtej bluzce. Laura wzięła najbliższą serwetkę i próbowała wytrzeć płyn z jego ubrania. - To wszystko przez tego cholernego Pokemona!
- On nie chciał zrobić niczego złego. - tłumaczyła nastolatka.
- Stul mordę! - wrzasnął.
Dziewczyna spojrzała na chłopaka z wyraźną dozą zdziwienia. Nie spodziewała się takich słów z ust pana Dupka. Szybko otrząsnęła się z szoku.
Wzięła szklankę z resztą soku i wylała jego zawartość na chłopaka. Następnie chwyciła przygotowane śniadanie i z wielkim uśmiechem na twarzy uderzyła go kanapkami z biały serkiem. Nie zapominając o zadaniu mu kopa w bolesny punkt. Mogę śmiało powiedzieć, że za trenerkę mam prawdziwego wojownika w pięknej skórze.
- Chodź Ninja. - zawołała mnie wychodząc z jadalni. - Nie zadajemy się z niewychowanym pospólstwem.
- Tak. - zeskoczyłem ze stołu. Obdarzyłem go spojrzeniem wypełnionym czystą nienawiścią. Nastolatek klęczał na podłodze trzymając się za czuły punkt. Biały serek zabrudził mu całe ubranie i twarz.
- To wszystko przez ciebie cholerna żabo. - wyjąkał piskliwym głosem.
Z trudem wstał na swoich galaretowatych nogach z zamiarem uderzenia mnie tacą. Ze stoickim spokojem użyłem Podwójnego Zespołu tworząc piętnaście swoich klonów. Osoby siedzące w jadalni na chwilę zamarły czekając na rozwój wydarzeń. Moje kopie wyskoczyły na różną wysokość rzucając w niego Frąbelkami, czyli kleistą pianą służącą mi za kołnierzyk. Dzięki niej utrzymywałem czystość i mogłem spowolnić przeciwnika. Po tym zabiegu Joe wyglądał jak prawdziwy bałwan z waty cukrowej. Wszystkie klony zniknęły zaraz potem wybuchł szczery śmiech spowodowany niecodziennnym widokiem. W cały hałasie wymknąłem się z jadalni prosto na boisko znajdujące się za Centrum Pokemon.
- Jesteś Ninja. - odetchnęła z ulgą moja trenerka. - Myślałam, że spotkało cię coś złego. Gotowy do treningu?
- Tak. - zasalutowałem.
- Świetnie. - uśmiechnęła się. - W Pokedexie sprawdziłam, że potrafisz następujące ruchy: Podwójny Zespól, Bąbelki, Puls Wodny oraz Frąbelki, które nie zostały potwierdzone jako atak. Znakomicie nadają się do spowolnienia wroga.
Potwierdziłem to kiwnięciem głowy.
- Ninja.- zaczęła. - Uderz z całej siły w tamto drzewo. - pokazała na starą jabłoń przepełnioną soczystymi owocami. - Zobaczymy jak dużo jabłek uda ci się strącić.
Oceniłem dokładnie jabłoń. Po czym wyskoczyłem w powietrze wytwarzając w łapkach średnią, niebieską kulę. Rzuciłem nią niczym prawdziwy szczypiornista prosto w wyznaczony cel. Stos jabłek zaczął spadać z nieba niczym prawdziwy owocowy deszcz. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden ważny szczegół. W momencie przemieszczania się jabłek na ziemię zostały one pochłonięte przez falę ognia.
Wymieniłem z trenerką zdziwione spojrzenie. Oboje byliśmy zaskoczeni dziwnym zjawiskiem i jednocześnie zmotywowani do sprawdzenia źródła przypalonych jabłek.
Laura
- Ninja. - wyszeptałam. - Trzymaj się za mną. Nie chcę, żeby stało ci się coś złego. - wyznałam. Podopieczny obdarzył mnie swoim przerażającym wzrokiem ninjy. Bez najmniejszego ostrzeżenia wskoczył w krzaki ignorując wcześniejsze słowa dotyczące bezpieczeństwa. Mogłam się tego spodziewać.
Przez moment nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Z zamarłym sercem czekałam na rozwój wydarzeń. W końcu usłyszałam wyraźne warczenie oraz głośne dyskusje Froakiego. Po tonie zorientowałam się, że podopieczny próbował nieco załagodzić ognisty temperament Pokemona.
Ciekawość wzięła górę. Najciszej jak potrafiłam zakradłam się do krzaków i lekko uchyliłam gałązki, aby móc zobaczyć tajemniczego stworka. moim oczom ukazał się mały, żółty lisek z puszystym ogonkiem i dużymi uszami. Miał zaniedbaną sierść pełną błota i liści. Jego piękne oczy wpatrywały się w Ninję z wyraźną iskierką checia stoczenia porządnej walki. Z przyjemnością spełnię prośbę liska będąc dobra formą treningu dla mojego podopiecznego i możliwością powiększenia drużyny. Zanim przystąpiłam do bitwy zeskanowałam Pokemona moim Pokedexem.
- Dwanaście. - powiedziałem znudzony. Nagle poczułem drżenie rąk trenerki. Nastolatka padła na ziemię z wycieńczenia.
Chciałem ją zmusić do większego wysiłku, ale widząc ogromne zmęczenie na twarzy Laury dałem jej spokój. Muszę zaplanować serię ćwiczeń odpowiednich do możliwości dziewczyny. Z czasem będę dodawał coraz bardziej wymagające zadania. Nastolatka widocznie odetchnęła, kiedy pokazałem łapką Centrum Pokemon.
- Ninja. - wysapała. - Niezły trening mi zapewniłeś. Po solidnym śniadaniu czeka cię podobna seria ćwiczeń. Musimy nabrać wprawy oraz opracować taktykę przed walką o odznakę w sali w Santalune.
- Pewnie. - ucieszyłem się. - Z przyjemnością skopię tyłki rywalom.
- Przydałoby się też porozglądać za kolejnym towarzyszem. - oznajmiła. Wskoczyłem jej na ramię, kiedy wstała z ziemi i strzepała z siebie trawę. Popatrzyłem na nią wzrokiem prawdziwego ninja. Nie potrzebowaliśmy w zespole żadnego dodatkowego Pokemona. Z łatwością pokonam wszystkich przeciwników, z którymi przyjdzie mi się zmierzyć bez pomocy głupiutkiego, złapanego sierściucha. Całkowicie wystarczę w drużynie Laury. Stanowimy niezły duet od kiedy młoda poświęciła się, żeby mnie uratować. Ten moment zapamiętam do końca życia. Obiecałem sobie wtedy, że będę ją bronił do ostatniej kropli krwi.
Centrum Pokemon było spokojnym miejscem. Za blatem siedziała uśmiechnięta pielęgniarka z różowymi włosami. Obok niej kręcił się dziwny Pokemon będący jej pomocnikiem. Kobieta witała uprzejmie wszystkich trenerów, którzy wynajęli w u niej pokoje i zapraszała do małej stołówki na śniadanie.
Laura wzięła dwie kanapki z dziwnym, białym serkiem i zielonym zielskiem oraz zielony płyn w szklance. Dla mnie niosła świeżą karmę w misce. Ze znudzeniem obserwowałem innych trenerów szukając odpowiedniego przeciwnika. Wszyscy wyglądali na frajerów.
- Smacznego. - powiedziała z uśmiechem na twarzy stawiając przede mną śniadanie. - Musisz dużo zjeść, aby mieć siłę na trening.
Kiwnąłem głową na znak zgody. Zacząłem zjadać przepyszną karmę, kiedy moją uwagę przykuł pewien chłopak zerkający na Laurę. W końcu odważył się i ruszył w stronę naszego stolika z posiłkiem.
- Można? - zapytał uśmiechając się do nastolatki.
- Tak. - odparła nie przejmując się zbytnio obecnością chłopaka. Odetchnąłem z ulgą i wróciłem do przerwanej czynności, czyli jedzenia posiłku.
- Gdzie moje maniery. - chciał zwrócić uwagę mojej trenerki. - Jestem Joe Morgan. Pochodzę z miasta Santalune.
Ostatnim szczegółem zainteresował dziewczynę.
- Laura Sycamore z miasta Lumoise. - przedstawiła się.
- Jesteś spokrewniona ze słynnym profesorem od Mega Ewolucji. - zdziwił się. - Bardzo miło cię poznać.
Chwycił rękę nastolatki i bez żadnego uprzedzenia obślinił jej całą dłoń. Co za ohydny typek.
- Ciebie również miło poznać. - powiedziała troszeczkę zmieszana całą sytuacją. - Moim celem jest sala w Santalune. Trudno tam zdobyć odznakę?
- Tą salę zostawiłem sobie na koniec podróży - oznajmiłem. - Będzie ona moją przepustką do wejścia do Ligi Kalos.
Prędzej wypiję ten zielony płyn niż ten frajer zdobędzie pierwszą odznakę.
- Viola jest trudnym przeciwnikiem. - wyznał. - Specjalizuję się w typie robaczym.
Sięgnąłem po szklankę z zielonym napojem. Trenerka z uwaga słuchała co mówi ten dupek. Nie wiedziałem co ona w nim widzi. Miał pryszczaty, krzywy ryj z paskudnymi dużymi zębami. Brązowe włosy były w całkowitym nieładzie jakby wpadł pod tą dziwną maszynę co skraca trawę. Oczy miał wyłupiaste w kolorze zgniłej zieleni. Nos krzywy z dziwnym garbem. Ciało jego było paczykowate z podłużnymi kończynami. Miał na sobie bluzkę z krótkim rękawem i czarne spodenki. Nadaje się świetnie na znak drogowy. Taki koleś załapie się na marne dwa na dziesięć.
Uważałem moją trenerkę za bardzo piękną dziewczynę. Miała krótkie, brązowe włosy, delikatną, jasną cerę oraz duże, zielone oczy. Twarz pokryła dziwnymi maściami sprawiającymi wrażenie jeszcze piękniejszej. Na szczęścia nie dała sobie tak dużo jak jedna blacha siedząca naprzeciwko naszego stolika. Tamta laska wyglądała jakby walnęła mocno w stół z tymi kremami upiększającymi i startowała w konkursie na clowna do cyrku. Moja trenerka nawet bez tych świństw wyglądała na najpiękniejszą dziewczynę na świecie. Nie należała do chudych i wysportowanych modelek, ale urok osobisty dużo jej dawał. Dowodem na to było spojrzenie tego zjeba na dekolt dziewczyny. Nie mogłem znieść takiego traktowania przez krzywego dupka, który powinien słuchać nastolatki. Wziąłem łyk soku i wyplułem go na chłopaka. Napój był cudowny w smaku.
- Ohyda. - zerwał się gwałtownie z krzesła. Zwrócił uwagę wszystkich siedzących w jadalni. Sok powoli spływał mu po żółtej bluzce. Laura wzięła najbliższą serwetkę i próbowała wytrzeć płyn z jego ubrania. - To wszystko przez tego cholernego Pokemona!
- On nie chciał zrobić niczego złego. - tłumaczyła nastolatka.
- Stul mordę! - wrzasnął.
Dziewczyna spojrzała na chłopaka z wyraźną dozą zdziwienia. Nie spodziewała się takich słów z ust pana Dupka. Szybko otrząsnęła się z szoku.
Wzięła szklankę z resztą soku i wylała jego zawartość na chłopaka. Następnie chwyciła przygotowane śniadanie i z wielkim uśmiechem na twarzy uderzyła go kanapkami z biały serkiem. Nie zapominając o zadaniu mu kopa w bolesny punkt. Mogę śmiało powiedzieć, że za trenerkę mam prawdziwego wojownika w pięknej skórze.
- Chodź Ninja. - zawołała mnie wychodząc z jadalni. - Nie zadajemy się z niewychowanym pospólstwem.
- Tak. - zeskoczyłem ze stołu. Obdarzyłem go spojrzeniem wypełnionym czystą nienawiścią. Nastolatek klęczał na podłodze trzymając się za czuły punkt. Biały serek zabrudził mu całe ubranie i twarz.
- To wszystko przez ciebie cholerna żabo. - wyjąkał piskliwym głosem.
Z trudem wstał na swoich galaretowatych nogach z zamiarem uderzenia mnie tacą. Ze stoickim spokojem użyłem Podwójnego Zespołu tworząc piętnaście swoich klonów. Osoby siedzące w jadalni na chwilę zamarły czekając na rozwój wydarzeń. Moje kopie wyskoczyły na różną wysokość rzucając w niego Frąbelkami, czyli kleistą pianą służącą mi za kołnierzyk. Dzięki niej utrzymywałem czystość i mogłem spowolnić przeciwnika. Po tym zabiegu Joe wyglądał jak prawdziwy bałwan z waty cukrowej. Wszystkie klony zniknęły zaraz potem wybuchł szczery śmiech spowodowany niecodziennnym widokiem. W cały hałasie wymknąłem się z jadalni prosto na boisko znajdujące się za Centrum Pokemon.
- Jesteś Ninja. - odetchnęła z ulgą moja trenerka. - Myślałam, że spotkało cię coś złego. Gotowy do treningu?
- Tak. - zasalutowałem.
- Świetnie. - uśmiechnęła się. - W Pokedexie sprawdziłam, że potrafisz następujące ruchy: Podwójny Zespól, Bąbelki, Puls Wodny oraz Frąbelki, które nie zostały potwierdzone jako atak. Znakomicie nadają się do spowolnienia wroga.
Potwierdziłem to kiwnięciem głowy.
- Ninja.- zaczęła. - Uderz z całej siły w tamto drzewo. - pokazała na starą jabłoń przepełnioną soczystymi owocami. - Zobaczymy jak dużo jabłek uda ci się strącić.
Oceniłem dokładnie jabłoń. Po czym wyskoczyłem w powietrze wytwarzając w łapkach średnią, niebieską kulę. Rzuciłem nią niczym prawdziwy szczypiornista prosto w wyznaczony cel. Stos jabłek zaczął spadać z nieba niczym prawdziwy owocowy deszcz. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden ważny szczegół. W momencie przemieszczania się jabłek na ziemię zostały one pochłonięte przez falę ognia.
Wymieniłem z trenerką zdziwione spojrzenie. Oboje byliśmy zaskoczeni dziwnym zjawiskiem i jednocześnie zmotywowani do sprawdzenia źródła przypalonych jabłek.
Laura
- Ninja. - wyszeptałam. - Trzymaj się za mną. Nie chcę, żeby stało ci się coś złego. - wyznałam. Podopieczny obdarzył mnie swoim przerażającym wzrokiem ninjy. Bez najmniejszego ostrzeżenia wskoczył w krzaki ignorując wcześniejsze słowa dotyczące bezpieczeństwa. Mogłam się tego spodziewać.
Przez moment nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Z zamarłym sercem czekałam na rozwój wydarzeń. W końcu usłyszałam wyraźne warczenie oraz głośne dyskusje Froakiego. Po tonie zorientowałam się, że podopieczny próbował nieco załagodzić ognisty temperament Pokemona.
Ciekawość wzięła górę. Najciszej jak potrafiłam zakradłam się do krzaków i lekko uchyliłam gałązki, aby móc zobaczyć tajemniczego stworka. moim oczom ukazał się mały, żółty lisek z puszystym ogonkiem i dużymi uszami. Miał zaniedbaną sierść pełną błota i liści. Jego piękne oczy wpatrywały się w Ninję z wyraźną iskierką checia stoczenia porządnej walki. Z przyjemnością spełnię prośbę liska będąc dobra formą treningu dla mojego podopiecznego i możliwością powiększenia drużyny. Zanim przystąpiłam do bitwy zeskanowałam Pokemona moim Pokedexem.
Fennekin - Pokemon lis. Jego uszy odpowiednio regulują temperaturę ciała. Ze względu na łagodny charakter i wierność trenerowi został wybrany na ognistego startera w Kalos. Lubi chrupać gałązki.
- Stary. - zwróciłam się do swojego towarzysza. - Masz ochotę na stocznie pierwszej walki z przeciwnikiem?
Pokemon zacisnął prawą łapkę w piąstkę i z zdeterminowaniem popatrzył mi w oczy.
- Froakie!
- Bąbelki.
Ninja wyskoczył najwyżej jak potrafił. Wziął głęboki wdech i zaczął celować w wroga wodnymi bąbelkami. Fennekin sprawnie uskoczył przed atakiem. W jego oczach dostrzegłam niezwykłą wolę walki co sprawiło, że jeszcze mocniej pragnęłam posiadać takiego stworka w mojej drużynie. Lisek z cierpliwością unikał nawałnicę bąbelków czekając na odpowiedni moment. Przejrzałam jego taktykę, kiedy wypuścił porządny Miotacz Płomieni w zdezorientowanego Froakiego.
- Puls Wodny! - wydałam polecenie w ostatniej chwili. Skarciłam się w myślach za brak skupienia podczas bitwy.
Na szczęście atak się zneutralizował powodując mały wybuch oraz lekki powiew wiatru.
- Podwójny Zespół! - oznajmiłam. - Otocz go!
Kilkanaście kopii żabki posłało przeciwnikowi złośliwy uśmieszek świadczący nad jego przewagą. Lisek nie przejął się zbytnio ruchem wroga. Mało tego. Wyglądał jakby był przygotowany na to posunięcie ze strony Laury i Fraokiego. Fennekin zionął potężnym Miotaczem Płomieni usuwając wszystkie zdezorientowane klony Ninjy. Jego moc była tak ogromna, że poparzyła wodnego strtera, a ja poczułam nieprzyjemne ciepło na skórze.
- Ninja. - zmartwiłam się. - Wszystko w porządku?
- Fro..kie. - powiedział zdeterminownym głosem. Był przepełniony wolą walki do ostarniego tchnienia. Znaczne oparzenie na plechach sprawiało ogromny ból Pokemonowi. Wiedziałam, że mój podopieczny starał się ukryć grymas cerpienia za hardą postawą ciała, aby mnie nie zawieść.
- Pokażemy mu. - zmotywowałam go. - Frąbelki. Obklej nimi liska.
Żaba wyskoczyła wysoko w powietrze mierząc Fennekina złowrogim wzrokiem. Żóły stworek ciężko oddychał i z trudnością utrzymywał równowagę na małych łapkach. Poprzedni atak kosztował go wiele wysiłku. Fraokie chwycił pianę ze swojego kołnierzyka i rzucił prosto w kończyny wroga przyklejając go do ziemi.
- Puls Wodny!
Zdezorientowany lis pochłonięty próbą wydostania się z kleistej piany nie zauważył niebieskiej kuli lecącej w jego kierunku. Pokemon wydał zdziwiony jęk. Nie czekając rzuciłam czerwono-białą kulą w stworka. Pokeball odbił się od Fennekina.
- Masz już właściciela. - zdziwiłam się. Szybko otrząsnęłam się z szoku widząc wycieńczone Pokemony. Schowałam kulę do plecaka, a dwa startery zabrałam do Centrum Pokemon.
- ... to prawdopodobnie Fennekin porzucony przez jednego z trenerów. - wyjaśnił mi wujek. - Kilka dni temu dostałem pustego Pokeballa. Pewnie należy do malca.
Od kilku minut rozmawiałam z profesorem Sycamore o rozegranej bitwie, sile Ninjy oraz wole walki ognistego startera.
- Pamiętasz pana Romero i jego dwie nieznośne pociechy? - zadał nagle pytanie z innej beczki.
- Haxorus nie wydawał się być nieznośny.- uśmiechnęłam się na wspomnienie dwójki dobrze mi znanych przyjaciół z Hoenn. - Żartuję. Diany i Damona nigdy nie zapomnę. Zawsze spędzałam z nimi czas podczas ferii wiosennych.
Na samo wspomnienie o dobrych znajomych zrobiło mi się cieplej na duszy. Bardzo polubiłam niezwykłe rodzeństwo.
Diana to bardzo energiczna i ambitna dziewczyna. Z nią nigdy nie nudziłam się, kiedy bawiłyśmy się w trenerów Pokemon w lesie lub laboratorium profesora Sycamore. Zawsze jak zaczynałyśmy zabawę to całe pomieszczenie wyglądało jak po ostrej bitwie wściekłych Dedenne. Jak podrosłyśmy to zaczęłyśmy chodzić do kina na masę filmów oraz rozmawiać godzinami o marzeniach i planach na przyszłość.
Damon był całkowitym przeciwieństwem siostry. Bardzo go lubiłam, ale ciągłe podrywy zaczynały porządnie działać mi na nerwy. W akcie zemsty poszczułam go Garchompem. Na szczęście zrozumiał jasno przekaz i pozostaliśmy w dobrych relacjach. Jego najlepszym wybrykiem okazało się wdanie w udawany romans z podłą zołzą Racheal, która dotąd wspomina nie zapomnianie chwile w towarzystwie swojego Amorka. Padłam jak usłyszałam jego ksywkę nadaną przez nastolatkę.
- Widzisz. - zaczął. - Diana rozpoczęła swoją podróż kilka miesięcy temu.
- Wiem. - odpowiedziałam. - Wybrała Torchica na swojego startera. Zawsze go pragnęła wybrać.
- Ma Froakiego.
- Jak? - zdziwiłam się.
Profesor opowiedział mi całą historię przyjaźni Diany i Sama.
- Ten podły trener powinien zostać zmiażdżony przez Golema. Tak samo jak właściciel Fennekina. - powiedziała.
- Myślę, że powinnaś zostać opiekunką Fennekina. - wyznał wujek. - Wysyłam ci jego Pokeball. Lub jej. Będzie do odebrania u siostry Joy za godzinę.
- Dziękuję, wujku.
- Nie dziękuj mi. - oznajmił. - Porozmawiaj lepiej z szalonym rodzeństwem Romero. Diana na pewno się za Tobą stęskniła.
- Mam nadzieję. - uśmiechnęłam się. - Inaczej osobiście przyjadę do Hoenn spokać jej tyłek.
Hej :)
Jak się wam podoba rozdział. Mi bardzo przypadł do gustu. Co o nim sądzisz Diana? hehehe :)
Spróbuję do końca wakacji wstawić jeszcze dwa rozdziały :) Trzymajcie za mnie kciuki :) Mam najdzieję, że wam nie zawiodę i dotrzymam obietnicy :).
O ja! Ja jeszcze nie wpadłam na pomysł by napominac o postaciach z innych blogow w swoich super pomysl.
OdpowiedzUsuńNiezle dwa startery na poczatek brawo Laura. Juz libie tego Ninje. Ogolnie rozdział swietny. Ej moglabys zrobic cos podobnego z Mei? Tak mi sie ten pomysł spodobał. Wtedy bym ja umiescila troche Laure u mnie jakbys sie zgodziła. Swietny pomysł z tym serio :)
Ok ;) mogę wspomnieć o Mei ;).
UsuńHurra!
UsuńTo ja wspomne o Laurze :)
Ale fajnie :3
UsuńHej!
OdpowiedzUsuńO ja cie! No tego się nie spodziewałam... No naprawdę dobry pomysł z tym wątkiem. Przy najmniej dowiem się czegoś ciekawego o sobie i moim durnym bliźniaku :P Damon... Co ty do cholery jasnej robiłeś z tą nastolatką? O.o Strach się pytać... Nie ważne... Bardzo ciekawy ten wątek (Ponieważ dotyczy mnie i Damona ^^). Ten Ninja to także dupek porównując go z moim bólem tyłka... Ale w sumie dobrze, bo tamten chłopak nie był warty tyle, co nic :P Chyba Sam w dupkowatości nadal wygra, ale to moja recenzja... Fajnie, że złapałaś tego Fennekin'a, tak mnie podczas czytania nie trawiło, że to może to ten pominięty Pokemon, którego nikt u mnie nie wybrał i po prostu się wkurzył, po czym poszedł zdziczeć, ale raczej tak nie będzie :P No nie powiem ciekawie, a teraz ja ci także zdradzę, że też mam maluteńką niespodziankę w następnym rozdziale :) Ale nic dalej nie powiem... Do następnego i dużo weny!
Dziękuję za komentarz ;) Twój Sam i mój Ninja to takie wkurzające pierdoły, ale jakie kochane ;). Same niespodzianki O.o ale mam nadzieję, że nie przyprawią mnie o zawał ;)
UsuńU mnie taki post...premiowy,że to tak nazwę zapraszam:
OdpowiedzUsuńhttp://wpodrozpounoviepokemon.blogspot.com/2016/08/co-jest-w-srodku-pokeballa.html
Hej!
OdpowiedzUsuńDoczekałam się rozdziału i szczerze zaskoczyłaś mnie wątkiem z Dianą. Nie spodziewałam się że można w taki sposób połączyć historię dwóch, a nawet trzech postaci. Co do rozdziału to ciekawie było. Dwa startery już na początek, ty to masz szczęście dziewczyno XP
Do następnego i życzę dużo weny!
Ps: ile to ja bym dała żeby ktoś o mnie wspomniał, ale to tylko głupie marzenie i Riley nigdy się nie załapie XD
Nie byłabym tego taka pewna ;) :
Usuńhttp://wpodrozpounoviepokemon.blogspot.com/2016/08/rozdzia-5-ruda-zoza-i-starzy-kumple-w.html
Riley też się u mnie pojawi ;)
Usuń*przytula ze łzami w oczach*
UsuńKtoś o mnie pamięta, dziękuję :'3
*odwzajemnia mocno uścisk*
UsuńZawsze będę pamiętać
Kiedy nowy rozdział? Wiem jestem upierdliwa ale nie moge sie doczekac :D a i Mei pojawi sie w trzecim rozdziale tak? Xd
OdpowiedzUsuńTak ;) Mei pojawi się w trzecim rozdziale, który ukaże się w weekend. Nie wiem czy w sobote czy niedzielę. Mam już ponad połowę :3
UsuńTo super :)
UsuńHej ;)
OdpowiedzUsuńW końcu biorę się za nadrabianie twojego opowiadania, miałem małą przerwę w czytaniu u innych, ale już ją przerywam i postaram się być na bieżąco. Co do rozdziału to zaczynając od pozytywnych rzeczy mogę szczerze powiedzieć, że z opisywaniem danej sytuacji nie masz praktycznie żadnego problemu i dobrze Ci to wychodzi, podobnie jak z dialogami, które są jako tako ;). Nie było zbyt wiele rzeczy, które zwróciły moją uwagę, więc przejdę teraz do tego co mi się zbytnio nie spodobało. Hmm, jakby to powiedzieć "zbyt ludzkie zachowanie Ninjy", nie wiem jak inni, ale ja odniosłem wrażenie, że ów Froakie mógłby zamiast pokemon być równie dobrze człowiekiem i praktycznie żadnej różnicy by nie było. Chciałem napisać jeszcze o sytuacji z tym chłopakiem, ale po zerknięciu na nią więcej niż raz stwierdzam, że nie była taka zła (ba, nawet mnie trochę rozśmieszyła).
A teraz odniosę się do wątku postaci z innego opowiadania (Diany). Niby wszystko fajnie i okej, no bo jest to fajny pomysł, sam przyznaję, ale z reakcji Diany w komentarzu mogę wywnioskować, że o tym nie wiedziała, a co za tym idzie? No to, że zrobiłaś to bez jej zgody. Nie ważne, czy by się zgodziła czy nie, ponieważ jest takie coś jak prawa autorskie i bez zgody autora nie możesz używać jego własności (w tym przypadku "postaci"). To nie jest żaden hejt, bo starałem się napisać konstruktywną krytykę (być może mi nie wyszło) i mam nadzieję, że dobrze odbierzesz to co chciałem Ci przekazać. Co do tych praw autorskich to chciałem Cię tylko uświadomić, bo zdało mi się, że o tym nie wiedziałaś. Jeśli się w czymś pomyliłem to śmiało pisz i widzimy się pod następnym postem ;)
Hej :) dziękuje za bardzo miłe słowa :) przyznam, że twoją radę wzięłam sobie do serca i zastosowała w swoim opowiadaniu kawałek siebie. Opisy to mój konik. Gorzej z dialogami, ale staram się, aby wyszły jak najlepiej. Froakie zachowuje się dość ludzko, ale to był celowy zamiar. W przyszłości dowiesz się dlaczego :3.
OdpowiedzUsuńCałkowicie nie przemyślałam sprawy z Dianą. Byłam bardzo podekscytowana, że wpadłam na taki pomysł i zapomniałam o takich istotnych rzeczach. Na szczęście nie odebrała tego pomysłu źle ;) Dziękuję za uświadomienie mnie. Postaram się teraz pisać z trzeźwiejszym umysłem.
Witam ponownie :)
OdpowiedzUsuńA więc cóż... Od groźnego i trzymającego w napięciu rozdziału mamy już rozdział raczej spokojny, choć naprawdę muszę powiedzieć, że nie jest on wcale nudny. Przeciwnie, ma ciekawą fabułę. I proszę, wspominają kolejną dobrą znajomą - Violę. Nie mogę się jej doczekać w akcji, bo lubię tę postać, choć większą sympatią u mnie cieszy się jej siostra Alexa, ale cóż... Wszak są gusta i guściki? Jeśli chodzi o rozdział, miło mi się go czytało, choć zdziwiło mnie, że przez chwilę narratorem był Froakie Laury. Tego to ja się nie spodziewałem. Ciekawie wyglądają postacie, zwłaszcza Damon i Diania. A ten Pan Dupek to cóż... O ile dobrze znam życie i świat filmów, to niewątpliwie oboje się z czasem pokochają - Pan Dupek oraz Laura, bo w końcu już niejeden raz mieliśmy taki wątek w filmach. Tak czy siak czekam już na chwilę, gdy się sformułuje drużyna :)
Dziękuję za miłe słowa. Diana i Damon to bohaterowie innego bloga o tematyce pokemon.
UsuńTen rozdział był świetny. Pomysł by opisać sytuacje z perspektywy Pokemona jest według mnie genialny. Dodało to smaczku i humoru. Pokemon trenujący trenera widać i takie rzeczy się zdarzają. Pojawił się Fennekin. Jak ja uwielbiam tego stworka. Mój drugi ulubiony. Opis walki nawet niezły. Fajnie też że nie ograniczasz się do jak najuprzejmiejszego zwracania i walisz prosto z mostu co kto o kim sądzisz. Uwielbiam te twoje opisy. Brawo ty!
OdpowiedzUsuńTak co do tego rozdziału to wyczuwam że pojawi się coś w rodzaju Ash-Greninjy.
UsuńDziękuję za komentarz. Aż zaczerwieniłam się z tych komplementów :3
Usuń