sobota, 11 lutego 2017

Rozdział dziewiąty - Piorunująca przyjaźń

- Stawaj z łóżka śmierdzący leniu! - zrzuciła mnie z najwygodniejszego miejsca na świecie największy dekl na świecie. Moja najlepsza przyjaciółka. - Koniec z lenistwem. Czas zacząć trening!
- Mój kochany frajer. - przywitałam się z bliską osobą wielkim uśmiechem. - Jak ja za Tobą tęskniłam! Miałam święty spokój przez cały miesiąc.
Wstałam z podłogi potykając się o moją pościel w małe Eevee. Taka ze mnie niezdara. Na szczęście przyjaciółka w odpowiednim momencie złapała w objęcia stęsknionego za nią prawdziwego lenia. Mocno przytuliłam się do ukochanej kumpeli. Tak bardzo brakowało mi jej obecności, wsparcia oraz wspólnych odpałów. Wspaniale, że zjawiła się właśnie teraz, kiedy potrzebowałam bratniej duszy mogącej powiedzieć wszystkie troski.
Lillie jest niską blondynką o pięknych jasnoniebieskich oczach, które zawracają w głowie nie jednemu przystojniakowi. Długie, lśniące w promieniach słońca włosy ma zazwyczaj związane w wysokiego kucyka lub rozpuszczone. Posiada jasną karnację oraz zadarty nosek przypominając wkurzonego Bunnelby. Swój zniewalający uśmiech zauroczył nie jednego chłopaka. Wszystko to przez śnieżnobiałe zęby niczym z reklamy pasty oraz krwistoczerwoną szminkę. Dodatkowym magnezem jest jej delikatna oraz niepowtarzalna uroda podkreślona nieco zbyt mocnym makijażem. Kolejnym atutem przyciągającym chłopaków jest idealna figura. Długie, zgrabne nogi, płaski brzuch, niebywała gibkość oraz inne cechy prawdziwej gimnastyczki, które nigdy nie będzie mi się chciało osiągnąć.
Dziewczyna planowała dla mnie specjalny trening na świeżym powietrzu. Przygotowała się niezbyt odpowiedzialnie. Miała na sobie śnieżnobiały kombinezon, jasnoróżowe buty oraz hardą postawę, czyli zestaw nie wróżący żadnego obijania się przed telewizorem.
Minęło zaledwie trzy dni od świadomości stracenia na zawsze Galii, a ja nadal nie mogłam się pozbierać z utratą przyjaciółki, którą mocno pokochałam. Przez ten czas siedziałam w swoim pokoju znajdującym się w ogromnym budynku profesora Sycamore oglądając razem z Fennekin beznadziejną, miłosną telenowelę z Unovy na zmianę z Mistrzostwami Kalos obserwując i analizując każdą walkę oraz wyciągałyśmy z niej ważne lekcje. Oczywiście siedziałam przez cały czas w swojej kompromitującej jednoczęściowej piżamie przypominając prawdziwego Bunnelby. Towarzyszyła mi największa miłość, czyli masa jedzenia typu chipsy, makaroniki, popcorn, czekolada, lody oraz sok pomarańczowy. Zachowywałam się jakbym zerwała z chłopakiem. Megan całkowicie to nie przeszkadzało. Przez okres wolności nie miała przyjemności delektowania się słodyczami, więc zrobiła sobie małą przerwę od treningów. Innego zdania był Ninja znikający na kilka godzin i wracając cały spocony, śmierdzący oraz brudny. Jeszcze nigdy nie widziałam wodnego Pokemona tak bardzo przestraszonego wizją kąpieli. Nie miał innego wyjścia, jeśli chciał spędzić noc w jednym pokoju.
- w takim tempie to roztyjesz się z Fennekin w ciągu tygodnia. Zamierzacie turlać się przez całą drogę do Ligii czy wyjść z klasą. - tymi słowami Lillie nieźle wjechała na dumę Megan. Lisiczka popatrzyła zdeterminowanym wzrokiem na mnie zmuszając do szybkiego przebrania. Swój wybór poparła znacznym Miotaczem Płomieni podpalając mi prawie tyłek.
- Już idę! - wyciągnęłam z szuflady potrzebne rzeczy.
- Kombinezon leży na pralce. Twój wujek załatwił ci fajny strój. - oznajmiła próbując pogłaskać ognistego Pokemona. - Nie zapomnij zabrać ze sobą stanika. - mrugnęła do mnie porozumiewawczo. - Nie chcesz, aby wydarzyła się sytuacja sprzed trzech lat. - zarumieniłam się na te słowa. Byłyśmy na wycieczce klasowej razem z niedorozwiniętymi małpami. Podczas jednego wieczoru pewien chłopak przegrał zakład. Musiał przez cały dzień na głowie mieć stanik wybranej dziewczyny. Padło na mnie. W sumie uroczo wyglądał w biustonoszu na głowie z czerwonymi serduszkami.
- Uważaj na Megan. - ostrzegłam ją. - Nie lubi jak ktoś obcy ją głaszcze. - uśmiechnęłam się porozumiewawczo do Fennekin. Ta niby przez przypadek ugryzła przyjaciółkę w palec. Z Laurą Sycamore się nie zadziera!

- Chyba sobie żartujesz. - wyznałam stojąc naprzeciwko miejsca, w którym miałam spędzić najbliższe dni. Byłam lekko zgarbiona, ręce dosłownie mi opadały, a buzię miałam szeroko otwartą.
- Zapisałam nas na wolne wyścigi. - oznajmiła wesoło łapiąc mnie za rękę.
W czerwcu w Kalos odbywały się zawodowe wyścigi Rhyhornów cieszących się ogromną popularnością wśród lokalnych mieszkańców. Dżokeje razem ze swoimi podopiecznymi trenowali przez cały rok, aby mijając linię startu wygrać jeden z największych konkursów w historii. Takie możliwości mieli również miłośnicy tego sportu nie posiadający nawet doświadczenia. Mogli zgłosić się do amatorskiego konkursu. W tym roku organizatorzy poszli jeszcze dalej. Zorganizowali zawody dla młodych trenerów, w których Pokemon sam wybiera sobie partnera. I to nie są tylko Rhyhorny, ale najróżniejsze szybkie stworki pochodzące z różnych regionów. Modliłam się w duchu, aby żaden Pokemon nie chciał mnie wybrać.
Podeszłyśmy do ogromnej zagrody z najróżniejszymi Pokemonami nadającymi się do wyścigów. Pierwszym z nich był popularny Rhyhorn. Zeskanowałam go swoim Pokedexem:


Rhyhorn - Pokemon nosorożec. Jego ciało zostało zbudowane z kamienia. Róg stworka służy jako ochrona przez atakami elektrycznymi. Mimo swojego groźnego wyglądu jest z charakteru bardzo łagodny. Kiedy wpada w popłoch może staranować wszystko co stoi mu na drodze. Żywi się roślinami.

Drugim stworkiem była popularna kózka o bardzo słodkim wyglądzie. Nadawała się idealnie na treningi z młodszymi oraz amatorami, którzy chcieli w przyszłości zacząć zawodowo jeździć na Rhyhornach.



Skiddo - Pokemon kózka. Jest pierwszym Pokemonem, który zaczął żyć blisko ludzi. Przez to nauczył się rozpoznawać uczucia jeźdźców za pomocą złapania się za jego rogi. Posiada bardzo łagodny charakter. Na swoim grzbiecie może przewozić materiały oraz ludzi. Uwielbia skubać trawę.

Piękne ogniste konie pasące się na łące wprawiły mnie w zachwyt. Ich majestatyczny wygląd idealnie współgrał z niezwykłą siłą. 


Ponyta - Pokemon ognisty koń. Jest niezwykle majestatycznym stworzeniem. Ich kopyta są o wiele twardsze od diamentów. Grzywa Ponyty parzy tylko te osoby, którym nie ufa. 

Jedynym rodzynkiem okazał się wściekły Pokemon rzucający każdemu trenerowi wyzywające, piorunujące spojrzenie przepełnione wyższością oraz dzikością. Był to prawdziwy nieokiełznany rumak. Ewentualnie zebra.



Zebstrika - Pokemon zebra. Jest stworkiem o agresywnej naturze. Może razić prądem o takiej mocy jak piorun. Gdy jest zły jego grzywa uwalnia elektryczność. Potrafi być bardzo wierny trenerowi, jeśli ten zdobędzie jego szacunek.

Stałyśmy oparte o drewniane belki służące jako zabezpieczenie przed ucieknięciem Pokemonów z zagrody. Młodzi trenerzy z zaciekawieniem wpatrywali się w śmiałków próbujących poprosić zebrę o zostanie jego partnerem w czasie wyścigów. Wybiłam sobie z głowy pojedynek ze stworkiem, kiedy ten poraził jednego chłopaka piorunem oraz za pomocą tylnych kopyt wyrzucił go wysoko w powietrze. Biedak wylądował na najbliższym drzewie.
- Ten Zebstrika wygląda inaczej niż w Pokedexie. - stwierdziła Lillie. - Nie ma na plecach pioruna. 
- To spowodowane przez wypadek. Z powodu poważnego stanu lekarze wycieli mu tą część grzywy. Pewnie przez to jest taki agresywny. - oznajmiła jedna z organizatorów zawodów. - Chcieliśmy mu dać możliwość poczucia się wyjątkowym. - popatrzyła smutno na stworka. - Zobaczymy co z tego wyniknie. Za dziesięć minut uczestnicy mają zgłosić swojego partnera inaczej czeka daną osobę dyskwalifikacje. Musi posiadać własnego Pokemona do wzięcia w zawodach. 
Trenerzy niczym obudzeni z transu zaczęli próbować przekonać jakiegoś wierzchowca, aby ten został ich partnerem. Stałam w środku tego zamieszania będąc lekko zdezorientowana. Próbowałam znaleźć samotnego stworka nadającego się na mojego towarzysza. Jednak wszystkie Pokemony znalazły swojego jeźdźca. Zauważyłam zniknięcie przyjaciółki po dłuższym czasie. Zaczęłam rozglądać się za nią.
Serce mi zamarło. Lillie miewa głupie pomysły, ale zawsze wychodzi z nich bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. To czego byłam świadkiem skończy się dla niej gorzej niż z bólem tyłka czy małym siniakiem. Chciała okiełznać Zebstrikę!
- Posłuchaj mnie uważnie niewychowany Pokemonie. - zaczęła swoją przemowę. Brwi zbiegły się jej w znacznym grymasie. Lewą rękę oparła na biodrze. Znałam dobrze tą charakterystyczną postawę. Łatwo nie odpuści. - Zostało kilka minut do twojej jedynej szansy wzięcia udziału w zawodach. Przez ten czas miałeś niezły ubaw dokuczając wkurzającym trenerom. - niespodziewanie poraził przyjaciółkę piorunem. Zasłoniłam oczy przez nagłą oślepiającą falę światła. Przyjaciółka stała niewzruszona. - Nie robi to na mnie wrażenia. - oznajmiła. Zebra spojrzała na nią z zainteresowaniem. - Jeśli chcesz wziąć udział w zawodach wielki paniczu to przyjdź. Ja ci nie będę robić łaski.
Po czym odwróciła się na pięcie i z ogromną dumą powędrowała w moim kierunku. 
- Upadłaś na głowę?! - krzyknęłam. Ta zakryła mi usta dłonią.
- To zawsze działa na facetów. - wyjaśniła mi. - Wjedziesz im na dumę i przedstawisz prawdziwe fakty, a wrócą z  podkulonym ogonem prosząc o pomoc.
- Feministka.
- Raczej zwyciężczyni konkursu. Musiałam go trochę podpuścić. - mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
Przewróciłam teatralnie oczami.
- Zobaczysz. - zapewniła mnie. - Będę stanowiła jedność z Zebstriką. Wygramy ten konkurs z dużym fartem w kieszeni.

Po czterech dniach zawodowego spadania z rumaka oraz styczności z mocnym piorunem, moja przyjaciółka świetnie nadawała się na żywą antenę. Jej piękne blond włosy sterczały na wszystkie strony niczym u zawodowego muzyka rocka. Zebra miała z niej niezły ubaw. W sumie ja też.
Zawody zbliżały się olbrzymi krokami, a na horyzoncie pojawił się nowy, o wiele poważniejszy problem niż okropny ból mięśni pośladków. W czasie jednego treningu z Rhyhornami na wyznaczonym szlaku wyścigowym niespodziewanie wyskoczył wygłodniał duży kot. Pokemon narobił ogromnego zamieszania powodując całkowity chaos oraz niepokój wśród jeźdźców. Sierżant Jenny od dwóch dni próbowała złapać kota, ale ten okazał się o wiele bardziej cwany niż przypuszczaliśmy. Pojawia się w najbardziej nieoczekiwanym momencie wzbudzając panikę.
- Nie dam rady. - stwierdziła poobijana Lillie, kiedy dzień przed konkursem próbowała okiełznać Zebstrikę. - Chyba nie wezmę udziału w konkursie. - wyznała opierając się o barierkę. Jej śnieżnobiały kombinezon był cały w trawie i błocie. Podobnie jak ona.
- Spróbuj z nim porozmawiać łagodnie. - zaproponowałam. - Może jego wrogie nastawienie wzięło się z braku miłości. Każdy trener starał się nad nim zapanować zapominając, że to on miał wybrać swojego jeźdźca. Poza tym on odczuwa wszystkie twoje negatywne emocje oraz stres przez co sam wpada w popłoch. Musisz być zrelaksowana. Twoje mięśnie powinny być rozluźnione. Zaufaj mu. Okaż miłość. Pogłaskaj. Przytul, jeśli ci pozwoli. Oczywiście wszystko z umiarem. Daj mu się przyzwyczaić.
Lillie szeroko otwarła buzię.
- Skąd znasz takie mądre rzeczy?
- Przeczytałam poradnik dla jeźdźców Rhyhornów. - przyznałam się. - Znalazłam bardzo fajny w internecie. 
- Jasne. - uradowała się, kiedy włączałam internet.
- To ci nic nie pomoże, cukiereczku. - wyznała czerwono włosa nastolatka dumnie siedząca na Ponycie. - Taka delikatna dziewczynka nie nadaję się do takich zawodów. To konkurs dla prawdziwych jeźdźców, a nie księżniczek płaczących nad złamanym paznokciem.
Z twarzy przypominała mi kogoś znajomego. Nastolatka miała piękne, długie bordowe włosy lśniące w promieniach słonecznych, jasną, delikatną cerę, jasnoniebieskie oczy przepełnione dumą, mały, prosty nos, bardzo mocny makijaż i  uśmieszek zwycięstwa na twarzy. Była ubrana w ładny czerwony kombinezon z różnymi łatami nawiązującymi do mocnej muzyki.
- Jestem Agnes. - przedstawiła się posyłając w moją stronę ironiczny uśmieszek. Nadal pozostawała mi pustka w głowie. - Zwyciężczyni zawodów jeździeckich. 
- Jestem Lillie. - podeszła do niej blondynka. - Osoba, która porazi piorunem przegranego buraka.
Posłały sobie nienawistne spojrzenia. Szykuję się bardzo ostra rywalizacja.

- Kochany... przystojniaku? - Lillie niepewnie podeszła do Zebstriki i zaczęła głaskać go szczotką w celu zaprzyjaźnienia się z nim. Pokemon niechętnie dawał się dotknąć z powodu wcześniejszego traktowania przez nastolatkę, ale nowa atrakcja sprawiła mu dużą przyjemność. Zarżał cicho. Pokazałam przyjaciółce kciuk. Przed nią jeszcze wiele prób, aby zyskała jego zaufanie, ale niewiele czasu, by zyskać silną więź. 
Niespodziewanie śpiąca obok płotu Fennekin nastawiła uważnie uszy. Podniosła głowę spoglądając uważnie na piękny las. Wzrok miała utkwiony w jednym miejscu jakby zobaczyła pomiędzy drzewami straszne niebezpieczeństwo. Zaniepokojona jej nagłym bezruchem spojrzałam w to miejscem, w które wpatrywała się Megan.
Nagle z krzewu owocowych jagód wybiegł z niezwykłą prędkością Pokemon. Był tak niebywale przebiegły, że nie mogłam go nawet zeskanować swoim Pokedexem. Stworek przypominał dużego fioletowego kota z żółtym brzuchem oraz różowymi oczami. Poruszał się z niezwykłą grację, elastycznością oraz zabójczą prędkością. W mgnieniu oka znalazł się w zagrodzie wprawiając w panikę wszystkie Pokemony.
- Lillie! - krzyknęłam przestraszona o bezpieczeństwo swojej przyjaciółki. 
Zebstrika zaczął wierzgać na wszystkie strony próbując wyskoczyć z zagrody. Stanął dęba wydając z siebie przerażające rżenie. Jego ciało przeszły iskierki elektryczności. Przyjaciółka starała uspokoić towarzysza łagodnym głosem. Panika zawładnęła zebrą wprawiając ogólny chaos. Ponyty przeskakiwały przez płot, Rhyhorny go dosłownie stratowały, a Skiddo biegły za nimi.
Fioletowy jaguar był niezwykle inteligentny. Zaczekał na odpowiednią ofiarę wybierając z tłumu słabego Skiddo. Pokemon szykował się do skoku, kiedy Zebstrika wbiegł w sprawcę zamieszania otoczony elektrycznością. Kot zdezorientowany niespodziewanym atakiem znieruchomiał ze zdziwienia. Porządna dawka pioruna przeszyła jego ciało sprawiając, że odleciał na kilka metrów. Spadł na cztery łapy lekko uginając się od elektryczności, która przeszyła jego ciało. Nie chciał rezygnować ze swojego obiadu, więc wytworzył w pyszczku dużą Kulę Cienia rzucając prosto w zajętego Zebstrikę zajmującego się  Skiddo. Pomiędzy atakiem a zebrą stanęła Lillie z hardą miną gotowa przyjąć cios.
- Nie! - wrzasnęłam bezradnie.
Niespodziewanie Kula Cienia spotkała się z jasnoniebieską kulą Froakiego. Ataki wybuchły nie robiąc krzywdy żadnej osobie.
- Wspaniale. - pochwaliłam podopiecznego przybierającego pozę bohatera. - Bąbelki! Fennekin! Miotacz Płomieni!
Jaguar zręcznie ominął falę wodnych ataków oraz przeskoczył nad ognistym pociskiem. Megan zdenerwowała się, że przeciwnik nie dosięgną jej ataku. Wbiła  w niego kolejny Miotacz Płomieni z jeszcze większą siłą. Pokemon spadł na ziemię z hukiem. Był to odpowiedni moment, aby zeskanować go Pokedexem:


Liepard - Pokemon jaguar. Kiedy chce zaatakować swojego przeciwnika zachodzi go od tyłu. Jest pięknym dużym kotem uwielbiającym wygrzewanie się w promieniach słonecznych. Znany jest ze swojej przebiegłości, gibkości oraz prędkości. 

Pokemon miał sporą ranę zadaną przez Megan. Na prawym boku widniało poparzenie. Liepard był zmęczony trudną walką i z pewnością bardzo głodny, ponieważ usłyszałam jak zaburczało mu w brzuchu. Z gniewem wypisanym na pyszczku uciekł w stronę lasu. 
Lillie siedziała na ziemi wpatrzona pustym wzrokiem w niebo. Jeszcze nie mogła dojść do świata rzeczywistego po niespodziewanym ataku Lieparda. Zebstrika stał obok niej dotykając ją swoim pyszczkiem w plecy. Tupnął głośno kopytami oraz zarżał cicho. Postawa blondynki musiała przełamać w nim pewne bariery. Nie był już złośliwym Pokemonem starającym się podokuczać trenerom tylko stworzeniem, który zakochał się w przypadkowej dziewczynie z powodu dużego poświęcenia. Pewnie nikt nie okazał mu takiej miłości chcąc go uratować ryzykując własne życie. Lillie oprzytomniała, kiedy Ninja uderzył ją wodnym strumieniem.
- Aaa! - krzyknęła spanikowana. Zebstrika potraktował Froakiego piorunem. Ten strzelił facepalma.
- Wszystko w porządku? - spytała niespodziewanie sierżant Jenny pojawiając się obok blondynki. Podeszłam do przyjaciółki po chwili trzymając na rękach zmęczoną Megan.
- Tak. - wyszeptała z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Policjantka wstała powoli dokładnie obserwując pobojowisko spowodowane nagłym atakiem Lieparda. Wyciągnęła swój telefon i zadzwoniła do kogoś.
- Jeff. - zaczęła. - Potrzebuję wsparcia. Ten Pokemon jest zdecydowanie zbyt niebezpieczny i przebiegły, abym sama sobie z nim poradziła. Stanowi poważne zagrożenie dla ludzi. Dzisiaj prawie skrzywdził młodą trenerkę... będziemy musieli uśpić tego Pokemona.
 Po tych słowach coś we mnie pękło. Zapanował nade mną gniew.
- Nie może pani tego zrobić! - wrzasnęłam.
- Dziecko. - zwróciła się do mnie. - Ten Pokemon jest dziki, szybki i silny. Prawie zabił twoją przyjaciółkę oraz spowodował niezłe zamieszanie.
- Nie. - te słowa, które zaraz wypowiem będą największą głupota w moim życiu. - Ja go złapię.











Hej ;) Jak się Wam podoba rozdział? Co sądzicie o Lillie? O Liepardzie? I zachowaniu Zebstrki?















5 komentarzy:

  1. Lillie jest zarozumiała i zbyt pewna siebie. Prędzej czy później wespnie się wysoko, ale tylko po to, aby upaść na sam dół. Takie osoby jak ona w taki właśnie sposób kończą. Zebstrki ma swoją godność i dumę. Nie daje się podejść byle komu. Na jego zaufanie trzeba sobie zasłużyć i dobrze. Liepard musiał doznać wielkiej krzywdy, skoro tak się zachowuje. Mam nadzieję, że uda mu się jednak stać się wiernym przyjacielem naszej drogiej Laury.

    Trochę mnie zawiódł ten rozdział. Spodziewałem się dalszego ciągu przygód Kronikarza, a dostałem znowu durne walki, których nie cierpię. I mam nadzieję, że Lillie dostanie nauczkę, bo szczerze jej nie lubię. No i ciekawi mnie, co dalej zrobi Laura.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm po przeczytaniu tego ładnie napisanego rozdziału miałam mindfucka. I to mocnego, bo w jednej chwili przedstawiłaś swoje własne wyobrażenie Lillie, postaci którą zawsze miałam za uroczą, grzeczną niewinną dziewczynkę, a tu co? Niespodzianka, ale wyszło ładnie i oryginalnie :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na piątkę do Antigi! ☺ https://tiebreakzycia.blogspot.com/2017/02/rozdzia-5.html?m=1
    Rozdział bardzo fajny. Dzisiaj niestety tylko tyle z powodu braku czasu, ale wiedz, że staram się być na bieżąco z Twoim opowiadaniem. Pozdrawiam i życzę weny! Czekam na nexta! ☺

    OdpowiedzUsuń
  4. W mojej opinii ten rozdział to takie "Nic specjalnego z małymi przebłyskami". Jest bardzo spokojnie, akcja jest powolna no i nazwałbym bym to okruchami życia w pokemonowym świecie. Generalnie to niezbyt mój klimat, ale rozumiem, że są osoby którym się to podoba czytać i pisać. Pozytywnym aspektem było przedstawienie nieco przyjaciółki, która wydaje się być całkiem ciekawa no i Zebstrika pokazał trochę charakteru. A co do pytania pod rozdziałem to Liepard nie przykuł mojej uwagi. No i chyba tyle, do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzy lata a tu nie ma kolejnej części! Co się dalej stanie! Nie rozumiem czemu tak się zatrzymało wszystko w połowie. Czekam na kontynuację.

    OdpowiedzUsuń