niedziela, 25 września 2016

Rozdział szósty -Wielka próba. Laura Sycamore kontra Viola!

Wczesnym rankiem zaczęłam kolejną serię ćwiczeń. Tym razem mój trening polegał na wzmocnieniu więzi z całą drużyną. Wybraliśmy się na długi bieg po uliczkach magicznego miasta Olivine. Zachwycałam się tutejszą architekturą, majestatycznymi pomnikami, pięknem natury oraz świeżym morskim powietrzem. Trwało to dobre kilka minut, dopóki nie stanęłam przy pobliskiej tablicy ogłoszeń w celu zaczerpnięcia oddechu. Brak kondycji daje porządnie w kość.
- Froakie. - wrzasnął zniecierpliwiony wymuszoną przerwą. Bardzo przejął się dzisiejszą bitwą z Violą, więc nie brał pod uwagę żadnego odpoczynku. Galia zgromiła go zdenerwowanym wzrokiem. Dobrze zrobiła! Niech wie, że z kobietami nie można zadzierać!
- Zaraz do was dołączę. - wysapałam. Miałam już wrócić do treningu, kiedy moją uwagę przykuł pewien plakat.
,,Przeżyj niesamowitą przygodę!". Takie motto zachęcało młodych trenerów do wzięcia udziału w najbliższych nieoficjalnych zawodach pokazowych. Plakat był w kolorze jaskrawej neonowej zieleni z grubą czarną czcionką informującą o najważniejszych szczegółach. W rogach znajdowały się Pokemony typowe dla regionu Johto. Zawody miały trwać dwa dni z różnymi zadaniami dla określonej grupy wiekowej. Najbardziej (o dziwo!) nie rzucał się w oczojebny kolor plakatu, ale główne nagrody. Riley z zamkniętymi oczami mogłaby zgarnąć piękną, niebieską wstążkę z granatowym kamyczkiem na środku. Jednak najbardziej rzucała się nagroda w przedziale wieku od siedemnastu do osiemnastu lat. Można było wygrać jajko z tajemniczym stworkiem. Właściwie ten czynnik zmotywował mnie do podjęcia decyzji.
- Weźmiemy udział w pokazach koordynatorskich. - zdecydowałam bez możliwości zmiany zdania.
Galia natychmiast zareagowała entuzjastycznie swoimi skokami radości oraz prawdziwym, szczerym śmiechem. Po raz pierwszy widziałam ją tak szczęśliwą z powodu zwykłych pokazów. Innego zdania była Megan, która posłała mi spojrzenie wyraźnie mówiące, że nie zamierza ubierać się w słodkie, różowe ciuszki. Ninja okazał swojego rodzaju zadowolenie, kiedy oznajmiłam wszystkim:
- Musimy zacząć solidnie trenować, jeśli chcemy zdobyć odznakę oraz wygrać pokazy. - zmotywowałam drużynę. Dając im przykład ruszyłam biegiem niczym zawodowy biegacz walczący o złoty medal.




- Pojedynek pomiędzy Violą - liderką sali w Santalune a Laurą Sycamore z miasta Lumoise został rozpoczęty. W bitwie używamy tylko dwóch Pokemonów. Wyłącznie wyzywający może zmieniać swoich podopiecznych w czasie walki. - wytłumaczyłam panujące zasady ustalone przez liderkę Alexa. Jej mała Helioptile zapiszczała wesoło kilka razy zachęcając do ciekawej walki.
- Zmiażdż ją! - krzyknęła Riley pokazując kciuki uniesione wysoko. Posłałam jej pewny siebie uśmiech. Ta walka była początkiem mojej prawdziwej podróży po Kalos oraz znacznym krokiem w stronę mojego największego marzenia, czyli zostania Mistrzynią Pokemon w swoim rodzinnym regionie. Na samą myśl o zdobyciu pierwszej odznaki na buzi pojawił się wielki uśmiech.
- Zaraz pozbędę się twojego uśmieszka. - oznajmiła Viola rzucając czerwono - białą kulę w górę. Z Pokeballa wyleciał śliczny motyl o magicznych różowych skrzydłach. Zeskanowałam go natychmiast Pokedexem:


Vivillon - Pokemon motyl. Jego wzór skrzydeł zależy od miejsca, w którym przebywał. Rozprzestrzenia swoje łuski, aby uspokoić ducha walki przeciwnika. Jest odpowiedni dla początkujących trenerów. Najczęściej można go spotkać przy zbiornikach wodnych.



- Fennekin. - wybrałam swoją podopieczną, która nie ukrywała zadowolenia na swojej buzi. Jak to bywa w jej nawyku posłała przeciwnikowi obojętne spojrzenie. - Miotacz Płomieni!
- Psychiczny Promień.
Fala ognia została wytworzona przez Megan. Wypuściła ona ognisty podmuch w stronę motyla, który zręcznie omijał ciosy. W końcu Vivillon zaczął wytwarzać różowe kulki. Po kilku sekundach przemieniły się w różowy promień z tęczowymi dodatkami. Riley wstała, aż z miejsca siedzącego, aby móc zobaczyć piękny atak motyla. Na szczęście Fennekin odskoczyła od serii ciosów, aby ponownie zaatakować falą ognia. Ciosy spotkały się na środku boiska. Oba Pokemony nie chciały ustąpić pokazując swoją siłę.
Ta sytuacja przypomniała mi wczorajszą walkę z Mei. Na samym początku starcia Oshawotta z Fennekin przedstawili niezły pokaz siły. Powodowało to niezły wysiłek ze strony obu Pokemonów. Postanowiłam zastosować podobną taktykę co wczoraj z małym szczegółem, że motyl nie posiadał żadnej, śnieżnobiałej muszelki.
- Skacz!
Megan posłusznie wykonała polecenie. Uderzyła mocnym Miotaczem Płomieni w zaskoczonego Vivillona powodując małe zachwianie u przeciwnika.
- Całkiem nieźle. - przyznała Viola. - Podmuch Wiatru.
- Stalowy Ogon.
Porywisty podmuch wiatru uniemożliwił mojej podopiecznej wykonania następnego ruchu. Megan z całych sił próbowała utrzymać się przed nawałnicą powietrza utrzymując równowagę, aby nie polecieć do tyłu. Przeszkadzał jej w tym drobinki pisku znajdujące się na boisku.
- Zaczep się pazurami. - poleciłam. Miałam nadzieję, że przez ten wiatr usłyszała moje polecenie.
- Dodaj do tego ruchu Usypiający Proszek. - zaleciła Viola. 
Zdałam sobie sprawę, że znajduję się w beznadziejnej sytuacji, kiedy do podmuchu wleciał ciemnozielony proszek powodując u mojej Fennekin szybkie zaśnięcie.
- Stawaj! - prosiłam ją. Moja podopieczna spała w najlepsze.
- Słoneczny Promień.
Na skrzydłach motyla pojawiły się promienie słoneczne. Żółte kulki utworzyły się wokół Vivillon, aby przekształcić się w oślepiający blask. Megan znalazła się w samym zasięgu zabójczej broni. Po chwili usłyszałam werdykt, który sprawił, że straciłam pewność siebie. 
- Fennekin jest niezdolna do walki. - oznajmiła Alexa.
Popatrzyłam na moją śpiącą towarzyszkę pustym wzrokiem. Myślami byłam daleko od pola walki zastanawiając się jak mogłam dopuścić do tak szybkiej porażki. Gdybym wymyśliła odpowiednią taktykę to pokonałabym Pokemona blondynki.
- Laura. - potrząsnęła mną delikatnie Alexa. - Wszystko w porządku? Pytam cię od kilku minut czy wystawisz kolejnego stworka?
- Tak. - ogarnęłam się. - Ninja. Twoja kolej. - powiedziałam nie pewnym głosem. Froakie popatrzył na mnie zdziwiony wzrokiem.

Ninja

Wszedłem na boisko pewnym krokiem, aby swoim nastawieniem zmotywować swoją trenerkę. Chciałem jej pokazać moją ogromną siłę oraz wolę walki. Nie boję się małego, różowego motylka, którego z łatwością wdepczę w ziemię.
Wszyscy czekali na pierwszy ruch Laury zaczynającą kolejne stracie. Spojrzałem na nią zdziwonym wzrokiem. Po jej minie stwierdziłem, że znajdowała się daleko myślami od pola bitwy. Wkurzyłem się. Z takim nastawieniem nigdy nie zajdziemy daleko jako przyszli zwycięzcy Ligii Kalos. Wytworzyłem w łapkach jasnoniebieską kulę energii, którą rzuciłem w trenerkę.
Wydała z siebie bolesny jęk. Moc uderzenia była tak silna, że upadła na ziemię. Wstała masując miejsce, gdzie zaczynają się plecy. Obdarzyła mnie piorunującym wzrokiem. 
- Czasami mam Ciebie dosyć. - wyznała.
- Żartujesz?! - zdenerwowałem się. - To ja tu odstawiam najważniejszą część zadania. Może okazałabyś cień szacunku i była skoncentrowana na walce, a nie nad tym zielonym warzywem Hau. - przypomniałem jej.
- Co ty tam marudzisz pod nosem? - spytała zirytowana moim zachowaniem.
- Walczymy? - wkurzyłem się. - Pamiętaj o naszym wspólnym marzeniu zdobycia tytułu Mistrzów Kalos. Do cholery, ogarnij się! 
Galia obdarzyła mnie złowrogim spojrzeniem. Odwzajemniłem się tym samym. Popatrzyłem na trenerkę wzrokiem bez żadnego cienia litości. Zobaczyłem to w jej oczach. Iskierkę zwycięstwa.
- Puls Wodny!
- Psychiczny Promień!
Wytworzyłem największą kulę energii w życiu. Była dwa razy większa niż zazwyczaj. Włożyłem wiele wysiłku, aby zrobić taką broń. Czułem w swoim ciele niezwykłe ciepło spowodowane nagłą zmianą trenerki. Byłem zmotywowany do pokonania przeciwnika za wszelką cenę.
Vivillon wytworzył różowy promień z kolorowymi znaczeniami. Spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem przepełnionym całkowitym znudzeniem. W końcu wycelował we mnie promieniem. Trzymając w łapkach kulę czekałem na odpowiedni moment.
- Teraz!
Wyrzuciłem niebieską kulę prosto w motyla, regenerował siły przed kolejnym atakiem. Spowodowało to mały wybuch. Vivillon zatoczył się kilka razy próbując utrzymać równowagę.
- Trzymaj się! - krzyknęła Viola. - Słoneczny Promień.
- Podwójny Zespół! Potem Puls Wodny!
Z całych sił próbowałem stworzyć jak najwięcej swoich kopii. Udało mi się zrobić dwanaście klonów. W idealnym momencie Vivillon resztą sił zbierał swoją enegię, aby użyć swojego najmocniejszego ruchu. Wokół niego zaczęły krążyć żółte kulki. Tymczasem moje klony wytwarzały Puls Wodny.
Oślepiający blask słonecznego Promienia spowodował zniszczenie wszystkich kopii. Zapomniał tylko o ważnym szczególe. Prawdziwy Ninja krył się za plecami przeciwnika. Widziałem w oczach wroga zdziwienie. To był decydujący moment. Rzuciłem w niego niebieską kulą powodując mocne lądowanie oraz ogromny wybuch.
- Vivillon jest niezdolny do dalszej walki. - oznajmiła Alexa.
- Brawo, Ninja! - zachwyciła się moja trenerka.
- Mam jeszcze jednego Pokemona. - przypomniała uśmiechnięta Viola rzucając w powietrze czerwono - białą kulę. Wyskoczył z niej mały, jasnoniebieski nartnik z żółtą antenką na główce. Laura korzystając z okazji zeskanowała go Pokedexem:


Surskit - Pokemon nartnik. Wydziela z czubków nóg olej, dzięki któremu potrafi się ślizgać na wodzie jak na lodowisku. Zamieszkuje duże zbiorniki wodne. Jest bardzo wesoły oraz przyjacielskim stworkiem.




- Zaczynamy! - krzyknęła blondynka. - Malowniczy Promień Sygnału!
Jego żółta antenka zaiskrzyła się różowymi promyczkami. Po chwili wyleciał z niego kolorowy laser.
- Unikaj.
Zręcznie odskoczyłem od pola rażenia. Niestety nie przewidziałem, że Surskit będzie posiadał tak wielką moc, aby poruszać siłą swojego promienia. Przeszła mnie fala ciepła powodując przesunięcie się o kilka metrów. Kiedy morderczy atak ustał padłem na ziemię bardzo zmęczony.
- Froakie jest...
Nie mogłem się poddać. Chciałem zdobyć pierwszą odznakę za pierwszym razem. Jak prawdziwy twardziel.
- Jesteś niesamowity!  - pochwaliła mnie trenerka. - Bąbelki!
- Ochrona!
Wyskoczyłem wysoko w powietrze. Wziąłem głęboki wdech i posłałem serię bąbelków w stronę nartnika. Ten uniknął ciosu za pomocą jasnoniebieskiej tarczy.
- Lodowy Promień!
Z antenki wyleciał śnieżnobiały promień. Próbował on zamrozić moje łapki.
- Bąbelki!
Wypuściłem w jego stronę bąbelki, które pod wpływem mroźnego promienia zamarzły. Upadły na ziemię odbijając blask słońca w swoich krystalicznych odbiciach.
- Doskonale. - powiedziała moja trenerka. Nie popierałem jej entuzjazmu nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji. - Użyj Frąbelków, aby wziąć największą kulę. - pokazała na zamrożony bąbelek. Posłuchałem jej polecenia lekko głowiąc się nad tego sensem.
- Malowniczy Promień Sygnału!
- Rzuć w niego kulą!
Zrozumiałem zamierzenia Laury. Wziąłem Frąbelek do łapek i zacząłem wprawiać ją w ruch jakbym przygotowywał się do rzutu dyskiem. W końcu wypuściłem kulę, która z niebywałą prędkością poleciała na Surskita. Próbował obronić się promieniem, ale moc bąbelka rozdzieliła pocisk. Siła była niezwykła. Tabuny kurzu wzniosły się w powietrze, a porywisty wiatr uniemożliwił zobaczenie czegokolwiek.
- Susrkit jest niezdolny do walki.
Padłem na ziemię z wycieńczenia. Jednak zamiast okropnego bólu odczuwałem niesamowitą radość. Trenerka wzięła mnie w ramiona i mocno przytuliła.
- Wygrałeś! Jesteś cudowny!
- Gratulację. - powiedziała Viola wręczając ciemnozieloną odznakę w kształcie żuka.

- Ninja. Wiesz co to oznacza? - spytała się Laura chowając odznakę w specjalnej szkatułce. - Dzisiaj zaczęliśmy naszą drogę do marzeń. Do zostanie Mistrzami Kalos.


Hej :)
Przepraszam za rozdział. Wiem, że wyszedł na niskim poziomie. Nie był wcale długi, a walka pewnie Wam się nie spodobała. :/. Następny będzie o wiele lepszy :). Proszę tylko o wyrozumiałość.














8 komentarzy:

  1. Jak mówiłem, może nie jestem wielkim miłośnikiem walk Pokemonów, to jednak muszę powiedzieć, że ten odcinek był całkiem ciekawy, naprawdę ciekawy. Choć nadal zaskakuje mnie pokazanie historii również z perspektywy Pokemona, ale w sumie dlaczego nie? Alexa i Viola, uwielbiam je po prostu :) Mam nadzieję, że pojawią się one jeszcze i jeszcze odegrają swoją rolę :) Cieszę się, iż Laurze udało się wygrać tę walkę. Oby tylko dalej jej tak dobrze szło. Współczuję jej wszak walki z tą zarozumiałą wariatką Korriną, której nie cierpię. Mam pytanie. Czy mógłbym użyć w mojej historii postać Laury Sycamore? Bo myślałem nad jakąś przygodę, w której ona by się pojawiła :) Trzymam Cię też za słowo, że pojawi się w Twoich opowieściach Hubert Marey vel Kronikarz. Miałbym też nadzieję, iż pojawi się on w retrospekcjach. Alexa go nawet dobrze pamięta, choć zmarł on, gdy miała zaledwie 8 lat, Viola nieco mniej go pamięta. Ale... W sumie dziecko zapamiętuje czasami więcej niż można by pomyśleć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa ;). Poprawiłeś mi bardzo humor swoim komentarzem :3. A vel Kronikarz pojawi się :3. Co do Korriny to ta laska niby tak ćwiczyła z Lucario od dzieciństwa, a jest on rzadkim i silnym Pokemonem. Mimo tych wielu szczegółów przegrał z Pikachu...-.- nie komentuje tego. Możesz użyć mojej postaci :3 w swoim opowiadaniu :3.

      Usuń
    2. Zapominasz o bardzo istotnym fakcie, a mianowicie Ash od początku swojej kariery trenuje z Pikachu, który nie jest tam jakimś przeciętniakiem tylko wojownikiem, który pokonał wielu potężnych rywali, a między innymi Regice Brandona, zremisował także z Latiosem Tobiasa. Oprócz tego Ash jest świetnym trenerem, więc przegrana Lucario z jego Pikachu pomimo posiadania mega ewolucji nie jest wcale kontrowersyjna. To tylko moje zdanie.

      Przepraszam, ale jako wielki fan anime jak i Asha oraz Pikachu poczułem potrzebę wtrącenia się :)

      Usuń
    3. Hej :)
      Nie chciałam obrazić w żaden sposób Pikachu i Asha :3. Sama jestem ich wielką fanką. Chodziło mi bardziej o przedstawienie slabej kondycji Lucario, który został pokonany przez Pikachu, chociaż Ash nie zna od urodzenia ani nie ma wyższej ewolucji Raichu. Lucario nie miał tak efektywnego treningu co Pikachu Asha.

      Usuń
  2. Hej ;)
    Ostatnio stwierdziłem, że zbyt ostro skomentowałem poprzedni rozdział nie wiem czy rzeczywiście tak było, ale poczułem, że nie powinienem tak robić. Postanowiłem więc czytając ten całkowicie się na nim skupić i udało mi się. Rozdział szósty był dla mnie przyjemny w odbiorze i spodobał mi się. Nie miałem żadnych problemów z wyobrażeniem sobie danych sytuacji szczególnie walki, która była bardzo porządna, a postawa Ninjy przypadła mi do gustu jak i w sumie cała walka :P.

    Czasami widać jak do poszczególnych sytuacji chcesz włożyć coś więcej jak powiedźmy emocje czy więź tak jak np. podczas przemowy Ninjy, ale to na razie jeszcze raczkuje, bo żeby czytelnik (a przynajmniej ja) odczuł to tak jak trzeba potrzeba trochę pracy. To nie tak, że nic nie czułem, ale był to tylko skromny zalążek uczuć Froakiego jak i Laury - jednak wielki plus, że się starasz :). Jednym słowem bardzo dobry rozdział!

    PS: Ostatnio mam trochę mało czasu, ale powoli zaczynam brać się za robienie dla Ciebie nagłówka, wybrałem już arty, które do niego użyję, więc niebawem powinienem coś zmajstrować. Do następnego! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Cieszę się, że rozdział ci spodobał, chociaź mam co do niego inne zdanie :3. Pisząc siódmy rozdział zdałam sobie sprawę, że właśnie głębszych i rozbudowanych uczuć potrzeba do mojego opowiadania, ponieważ odnoszę wrażenie, że Laura jest panną idealną. Dziękuję za twoj poświęcony czas włożony w nagłówek * wielki przytulas ode mnie *.

      Usuń
  3. Hej!
    Cudem odciągnęłam się od Pokemon Uranium i dalej nadrabiam blogi. Cóż... Spodziewałam się większych fajerwerków po walce przeciwko pierwszej liderce sali, ale moja pierwsza walka nie należała też do tych najlepszych. Na pewno, co mogę ci powiedzieć to po pierwsze spodziewałam się teraz w momencie kiedy Fennekin cię słucha dobrego popisu jej, ale została rozwalona jednym ciosem przez Vivillon'a. No dobra nie ukrywam, że słoneczny promień nie jest ruchem słabym (120 bazowej siły) i ten gatunek motylka ma najlepszy specjalny atak ze wszystkich, ale nadal ten ruch nie jest skuteczny, a ognisty lisek nie ma tak słabej obrony specjalnej. Tu bym się kłóciła, oraz wystawiłam bym tezę, że ona ostatkami siły wstałaby i można by było ciekawie jakoś kontynuować walkę. Może nie potrzebnie to piszę, bo chciałaś zaprezentować potęgę Ninja'y... Jeszcze przed przejściem do komentowania walki, pragnę zauważyć jeszcze małą rzecz w Pokedex'ie: Rozprzestrzenia swoje łuski, aby uspokoić ducha walki przeciwnika. Łuski? Po cholerę motylowi łuski? Mi się wydaje, że właściwsze tłumaczenie byłoby "pyłek", bądź co także oznacza słowo scale "gama". Przechodząc do walki Ninja'y... Według mnie lepiej będzie pisać walki w perspektywie Pokemona jak walczy samodzielnie, bez rozkazów trenera, ale to jest tylko taka mała sugestia od osoby, która trochę dłużej pisze w podobnym stylu. Nie będę się rozpisywać na temat walki Froakie'go jakoś konkretnie, bo nie zapadła mi do końca w pamięci, lub po prostu nie przyłożyłam się do czytania. Naturalnie obstawiam drugą opcję. Co też ciekawe dla mnie to zupełnie inne opisanie wykonywania ataków. Czasami muszę sobie dokładnie się zastanowić co ty miałaś na myśli, ale to u mnie normalne takie zwiechy mózgu. Moim zdaniem troszeczkę za bardzo się śpieszyłaś z pisaniem rozdziału. Jeśli byś go pisała jeszcze kilka dni to jestem pewna, że wyszedł naprawdę dobrze :) No tyle idę jeszcze zobaczyć ten ostatni rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za komentarz. Co do rozdziału to masz rację. Śpieszyłam się, kiedy go pisałam.

    OdpowiedzUsuń